Franciszkiada 2017 - granie na byle czym - fotorelacja

14

Na marchewce i pietruszcze, na trąbce z cukini, papryki i pietruszki, na doniczkach i rurkach pcv dał pokaz gry niestrudzony w inwencji twórczej aktor - muzyk Andrzej Kozłowski. Artysta ten instrumenty robił na poczekaniu korzystając z wiertła i nożyka. Grał przeboje muzyki klasycznej i piosenki. Publiczność słusznie nagrodziła tego wykonawcę gromkimi oklaskami. A więc okazuje się, że grać można absolutnie na wszystkim... powiedziała jedna z osób po zakończeniu XVII Muzycznych Spotkań z naturą - Franciszkiada - granie na byle czym.

W niedzielne południe zaraz po hejnale z ratuszowej wieży rozbrzemiawała muzyka i dźwięki, które stały się inspiracją dla tegorocznych wykonawców. I tak energetycznie ale i nastrojowo tańczył zespół Magdaleny Samojlik, która kulturą hawajską po prostu żyje.  Grały muszla i kamienie, a rytm i śpiew tworzył niepowtarzalny klimat wspomagany przez słońce. Po prostu... Hawaje... Ten absolutnie wyjątkowy klimat stworzył zespół Sen Hawajów (działający przy Akademii 50+ pod opieką artystyczną Magdaleny Samojlik) oraz Ogólnopolska Grupa Taneczna Ku`u ohana i Polani (tańcząca pod kierunkiem Joshua Lanakila Mangauil). Niecodzienne instrumentarium w dłoniach wykonawców Zespołu Sweet Hio Night (opieka artystyczna Magdalena Samojlik) przeplatało się z pokazem gry na byle czym przeplatały się wzajemnie tworząc klimat tegorocznej Franciszkiady. Z utworem wkomponowującym się w treść muzycznych spotkań wystąpiła Weronika Trojanowska a punktem niezwykle rytmicznym i dynamicznym był występ ikony grania na byle czym - Janka Anuszkiewicza. Nie po raz pierwszy artysta ten zademonstrował wirtuozerię gry na garnkach, talerzach, blachach, pudełkach etc. Na zakończenie wystąpił światowej sławy charyzmatyczny muzyk Jacek Grekow, który zaprezentował i zagrał na kawalu i dudach. Ten pierwszy instrument wykonał dla artysty nie kto inny, jak Andrzej Kozłowski. Jacek Grekow zagrał więc na prototypie kawala wykonanego z rurki pcv... Wszystko oklaskiwała zgromadzona w cieniu białostockiego ratusza publiczność i zatrzymujący się przechodnie. Znalazła się nawet osoba, która z powodzeniem zaakompaniowała Andrzejowi Kozłowskiemu na doniczko-tarce. Szkoda, że zawiodły - jak zwykle - media.