XVI Franciszkiada czyli granie na byle czym w deszczu.

Deszczowa aura nie przeszkodziła pasjonatom niekonwencjonalnego instrumentarium w ich prezentacji przed białostocką publicznością. Co prawda - skryta pod parasolami - z zainteresowaniem obserwowała jednak pokazy gry i tańca. Żywiołowe tańce przeplatały się z występami charyzmatycznej Magdy Samojlik i Doroty Frasunkiewicz. Improwizacje na bębnach usłyszeć można było w wykonaniu Maćka Ostromeckiego na co dzień grającego z Loud Jazz Band i Waldemarem Malickim. Tomasz Miszkuniec zagrał na czajniku i wykonał arię "gwizdaną". Niewiele osób zapewne pamięta, że dobrych kilkanaście lat temu śpiewak ten nazywany był "białostockim słowikiem". W rolę hejnalisty wcielił się Robert Panek wykonując na rogu bawolim sygnały rodem z Ameryki Środkowej. Prezentował też chiński gwizdek i próbował grać hejnał miasta na quasi fleciku. Zresztą ma do tego prawo jako autor Hejnału Białegostoku. W kolorowych strojach wystąpił Zespół Rosa Tardia prezentując żywiołowe tańce flamenco. Instrumentarium i energetyzujące prezentacje z Ameryki Środkowej i Hawajów można było oglądać w wykonaniu Magdy Samojlik z zespołem. Szkoda tylko, że deszcz nie przestawał padać. Padał i padał... włączając się w swoiste granie na byle czym. Krople deszczu rytmicznie spadały i na publiczność, i na wykonawców, na parasole i na namiot wtórując wykonawcom Franciszkiady, która po siedmiu latach nieobecności w strugach deszczu wróciła do Białegostoku. W galerii zdjęcia autorstwa Weroniki Trojanowskiej.

http://trojanowscy.pl/index.php?option=com_phocagallery&view=category&id=212:2016-08-06-franciszkiada&Itemid=492

Deszczowa aura nie przeszkodziła pasjonatom niekonwencjonalnego instrumentarium w ich prezentacji przed białostocką publicznością. Co prawda - skryta pod parasolami - z zainteresowaniem obserwowała jednak pokazy gry i tańca. Żywiołowe tańce przeplatały się z występami charyzmatycznej Magdy Samojlik i Doroty Frasunkiewicz. Improwizacje na bębnach usłyszeć można było w wykonaniu Maćka Ostromeckiego na co dzień grającego z Loud Jazz Band i Waldemarem Malickim. Tomasz Miszkuniec zagrał na czajniku i wykonał arię "gwizdaną". Niewiele osób zapewne pamięta, że dobrych kilkanaście lat temu śpiewak ten nazywany był "białostockim słowikiem". W rolę hejnalisty wcielił się Robert Panek wykonując na rogu bawolim sygnały rodem z Ameryki Środkowej. Prezentował też chiński gwizdek i próbował grać hejnał miasta na quasi fleciku. Zresztą ma do tego prawo jako autor Hejnału Białegostoku. W kolorowych strojach wystąpił Zespół Rosa Tardia prezentując żywiołowe tańce flamenco. Instrumentarium i energetyzujące prezentacje z Ameryki Środkowej i Hawajów można było oglądać w wykonaniu Magdy Samojlik z zespołem. Szkoda tylko, że deszcz nie przestawał padać. Padał i padał... włączając się w swoiste granie na byle czym. Krople deszczu rytmicznie spadały i na publiczność, i na wykonawców, na parasole i na namiot wtórując wykonawcom Franciszkiady, która po siedmiu latach nieobecności w strugach deszczu wróciła do Białegostoku. W galerii zdjęcia autorstwa Weroniki Trojanowskiej.

http://trojanowscy.pl/index.php?option=com_phocagallery&view=category&id=212:2016-08-06-franciszkiada&Itemid=492